Wiosna zbliża się już wielkimi krokami - mam już swój prywatny wiosenny cud :)
W zeszłym roku jakoś w marcu kupiłam żonkile w doniczce, kwitły sobie chwilę, potem zwiędły. Ucięłam łodyżki i miałam szczytny plan zawiezienia cebulek do mamy i wsadzenia w ogródku. Planu nie udało mi się zrealizować, o cebulkach zapomniałam i tkwiły sobie cały rok, niepodlewane, na oknie.
Ale waleczne widać były bestie i pomimo niesprzyjających warunków rozpoczęły wędrówkę do słońca :)
Jako że nie mam ręki do kwiatków - cieszą mnie te zielone pędy ogromnie i od razu wiosenniej się czuję :)
No co Ty opowiadasz, że ręki do kawiatów nie masz, cebulki ładnie przezimowałaś, to ci na wiosnę zakwitły;-)
OdpowiedzUsuńInne kwiatki, które miałam chyba nie podzielają Twojej opinii :P
OdpowiedzUsuńBo inne nie zimuje się w ten sposób;-)
OdpowiedzUsuńPrzy wszelkiego rodzaju cebulach postępuje się tak jak ty, czyli umożliwia się im przejście w spoczynek;-)
Ale fajnie :) Już wiosennie można się poczuć... jak tylko dorobię się tych Naszych parapetów, też będę kombinować z cebulkami, coby na wiosnę mieć kolorowo :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wiosenne kwiaty, żonkile co roku kupuję garściami :)
OdpowiedzUsuń