niedziela, 28 sierpnia 2011

Miało być...

Miałam właśnie być w Paryżu i czekać na samolot do Nowego Jorku.
Miały być spacery po Central Parku, picie kawy w Starbucksie, oglądanie Statuy Wolności.
Miał być Capitol, Liberty Bell i leżenie na plaży w Atlantic City.
No i miało być kupowanie fajnej włóczki :)

Niestety jest huragan, odwołane loty i zmiana planów.
Zamiast ja lecieć do M. który od trzech tygodni siedzi w Stanach, On wraca do mnie.
I będziemy musieli pomyśleć, czy przekładamy urlop zupełnie, czy wyjedziemy gdzieś bliżej, tylko na tydzień.

Ech, coś nie mam szczęścia do planowania urlopu w tym roku :)

wtorek, 23 sierpnia 2011

FO: Letni naszyjnik

Czas pędzi, lato dobiega końca, na szczęście urlop dopiero przede mną :)
M. znowu w rozjazdach, więc nadrabiam robótkowo. Pogoda ładna, więc weekendy spędzam u mamy w ogródku i drutujemy obie :)

W niedzielę skończyłam chustę Frozen Flowers, muszę ją jeszcze zblokować więc póki co zdjęć brak.
A że brakowało mi czerwonego naszyjnika do mojej nowej spódniczki, to postanowiłam go sobie wydziergać :)
I tak oto powstał letni naszyjnik:


Wzór to sev[en] circle by Kirsten Johnstone (u mnie tylko 4 okrążenia), włóczka Lana Grossa Balino, 1 motek, druty nr 5. Zaczęłam w niedzielę koło 17, grając w karty :P, wieczorem już był skończony :) Myślę, że kilka takich zrobię jako prezenty gwiazdkowe w tym roku :)

A teraz zabrałam się za kamizelkę na prezent na pierwsze urodziny dla mojego małego chrześniaka.
Muszę zdążyć do soboty, ale myślę, że nie będzie z tym problemu :)



środa, 10 sierpnia 2011

Sernik australijski

Lipiec minął nie wiadomo kiedy, wśród deszczu i wiatru. Sierpień zapowiadał się lepiej, ale nadal nie jest to prawdziwe lato. Może to w sumie lepiej jeśli i tak muszę w pracy siedzieć :)
Do tego znów czekają mnie trzy tygodnie słomianego wdowieństwa, bo M. znów po świecie szaleje, ale już 28.08 ruszamy razem na dwutygodniowy urlop :)

Jakiś czas temu zrobiłam drugie podejście do sernika (za pierwszym razem zapomniałam dodać cukru do masy serowej, więc wyszedł.. hm.. dietetyczny :)). Tym razem przepis wzięłam z książki, którą kiedyś można było kupić w Ikei "Gotowanie po męsku" (swoją drogą książka super, sporo przepisów z niej już wykorzystaliśmy).


Wyszedł super, choć nawet odrobinę zbyt słodki :) No i następnym razem na spód włożę mniej masła, bo trochę był tłustawy. Ale powtórzę na pewno :)