niedziela, 27 marca 2011

Back home :)

Było ciepło, było słońce, był M., było super :)
Ale trzeba było wracać, do zimnej Łodzi, wczorajszy śnieg zupełnie nie nastroił mnie pozytywnie... Dzisiaj na szczęście już pogoda bardziej wiosenna, a w tygodniu ma być 17 stopni - to od razu lepiej brzmi :)

Póki co próbuję się ogarnąć, jutro niestety już z powrotem do pracy i znowu wracamy do odliczania dni, tym razem do powrotu M. Przygotowuję też relację zdjęciową z wyjazdu, myślę że pojawi się w przyszłym tygodniu :)

Tymczasem przyzywam wiosnę własnoręcznie wysianą trawą:


oraz próbuję na nowo uzyskać nadszarpnięte względy u Koty :) Urażona jest trochę, ale jakoś dajemy radę. Dzisiaj okazało się że najlepsza zabawka to nie mysz pachnąca kocimiętką, ale papier, w którą owinięta była kiełbasa, a który nieopatrznie upadł na podłogę. Kota od razu przechwyciła zdobycz i zaniosła do swojego pudełka. A potem ganiała się z nim po całym mieszkaniu. Oraz w szale zabawy wyniosła swoje pudełko na środek pokoju :)


Miłego tygodnia!

wtorek, 15 marca 2011

Final countdown :)

Wyprasowana, spakowana, teraz już tylko odliczam godziny :)
Kota chodzi i miauczy, a przy każdej okazji wskakuje mi na kolana. Zwykle tego nie robi, więc bałam się że coś z nią nie tak. Nawet dzisiaj kontrolnie zabrałam ją do weterynarza, ale najwyraźniej wszystko ok, po prostu przeczuwa, że wyjeżdżam. Mam nadzieję, że wytrzyma u mamy, i że mama wytrzyma z całym zwierzyńcem :)

Poza tym staram się korzystać z urlopu, chociaż chłopaki męczą mnie jeszcze jakimiś sprawami, ale za to wysypiam się i szaleję po mieście :)
Wczoraj na przykład zaszłam do outletu Pretty Girl i kupiłam dwie sukienki sylwestrowo-weselno-teatralne za 7,98zł jedna :D Są cudne i pasują idealnie :)

Jutro wczesna pobudka, zawożę kota do mamy, a potem ruszamy na lotnisko - jedziemy we dwie z żoną kolegi M., który też jest w Dubaju, więc będzie nam raźniej :) Potem długa podróż i już w czwartek o świcie zobaczę się z M. :)

Nie mogę się doczekać, zwłaszcza że tam jest teraz 30 stopni, więc wygrzeję sobie kości :) Obiecuję relację fotograficzną :)

czwartek, 10 marca 2011

W biegu

Dzień ucieka za dniem, strasznie szybko leci ten czas ostatnio.
Ale co jest najważniejsze - jutro ostatni dzień w pracy, od poniedziałku urlop, a w środę lecę do M. :)
Przedtem czeka mnie jeszcze sprzątanie, pakowanie i przygotowanie kota na pobyt u mamy, ale takie obowiązki to nawet przyjemne są jeśli ma się w perspektywie wakacje :)

Tymczasem wczoraj zabrałam do kina moją szanowną rodzicielkę, padło na "Wojnę żeńsko-męską" i nawet dobrze się bawiłyśmy. Chociaż było trochę nietrafionych scen i zbyt dużo męskiego przyrodzenia :P

Na froncie drutowym, części sweterka-tuniki już skończone, chociaż tył muszę jeszcze poprawić. A potem coś czego nie cierpię - czyli zszywanie tego wszystkiego :/
W sobotę jadę do mamy, to najwyżej skorzystam z jej pomocy :P

Teraz jeszcze zakupy, kąpiel, trochę ćwiczeń z niemieckiego i znów wieczór z serialem :)

sobota, 5 marca 2011

:)

Przyniosłam sobie dzisiaj trochę osobistej wiosny do domu i od razu chce mi się uśmiechać :)


Czy u Was też dzisiaj była taka piękna pogoda? :)

czwartek, 3 marca 2011

Markotnie

Potrzebuję endorfin, w trybie natychmiastowym.
Okazuje się, że nawet piękne słońce dzisiaj nie jest w stanie poprawić mi nastroju.
Nie spodziewałam się, że mieszkanie bez M. aż tak da mi w kość. Wcześniej też wyjeżdżał, ale wtedy mieszkałam jeszcze z mamą i jakoś szybciej leciało. A teraz mam poważny dołek.
Dobrze że bilety lotnicze do Dubaju kupione i za dwa tygodnie lecę, może uda mi się trochę podładować akumulatory :)

W robótkach też chwilowo zastój, jakoś wieczorem ostatnio jestem w stanie tylko zaszyć się pod kocem z książką albo głupimi serialami.
Za to dzisiaj wybywam na partyjkę Tabu i mam nadzieję, że będzie wesoło. A przedtem, po kilku komplikacjach, może w końcu odbiorę mojego netbooka :)
Tylko nie wiem co z tym nastrojem zrobić i z tym ogólnym przemęczeniem. Może jakieś żelazo powinnam brać?