czwartek, 29 marca 2012

FO: Potwór dla Franka

Jakiś czas temu już robiłam prezent urodzinowo-gwiazdkowy dla synka mojej koleżanki - Franka. Początkowo miała to być kamizelka, taka jakie robiłam poprzednio, ale że chciało mi się czegoś nowego to powstał Potwór. Bezimienny, nazwanie pozostawiam właścicielowi :)

To kolejny już potwór z książki "The Big Book of Knitted Monsters" - tym razem sportowiec Gort :)


Powstał z czterech motków Coats Extra Merino, zakupionego w Zamotanych, dwóch białych i dwóch granatowych. Robiłam podwójną nitką, na drutach 5.0. Oczy, zęby i pępek powstały z resztek włóczki niewiadomego pochodzenia, znalezionej u mamy.



Potwór zadomowił się u nas, ale nie na długo i powędrował już z małym Frankiem w świat :)


A kot jak zawsze czynnie uczestniczył w pracach wykończeniowych :)


Tymczasem kocyka przybywa, zdjęcie z przedwczoraj, teraz jest już drugi rząd skończony - czyli połowa za mną. Chusty też przybywa choć mniej spektakularnie, bo gorzej się przy niej seriale ogląda. Ale lada dzień też powinna zostać skończona :)


 

poniedziałek, 26 marca 2012

Wiosna, ach to Ty!

Piękny weekend za nami, słoneczny, spacerowy. Nawdychałam się tlenu i nawet zaliczyłam pierwsze w tym roku dzierganie na świeżym powietrzu! Krótkie niestety, bo w niedzielę wiało trochę nieprzyjemnie.

A co się dzieje obecnie? Chyba ze drugi raz w życiu mam na drutach obecnie dwie zaczęte prace! :))
Pierwsza to Ginkgo, z przecudnej urody Drops Lace, zakupionej u TupTup. Uwielbiam tą włóczkę, jest idealna na chusty (robiłam z niej już Frozen Leaves):



Oraz (zainspirowana dziełami Izy) zabrałam się za Teddy Bear Blanket z żółtej Medusy, dla maleństwa znajomych :)


Robienie zakupów w MagicLoop nie mogło się oczywiście skończyć na jednym motku, więc na najbliższą przyszłość mam jeszcze Malabrigo Sock (na Featherweight) oraz Filcolana Gotlandsk Pelsuld (na coś w stylu Garter Yoke Cardigan):


A Kota zainteresowała się próbkami i wylosowała Drops Andes :)



czwartek, 22 marca 2012

Barcelona w obiektywie

Zapuściłam się ostatnio strasznie, jeśli chodzi o blogowanie i o robótkowanie trochę niestety też. Chociaż zrobiłam pierwsze w życiu skarpetki :) Zakupiłam też piękną nową włóczkę, która aż się prosi o przerobienie.

Tymczasem postanowiłam zacząć nadrabiać zaległości i wrzucić kilka zdjęć wakacyjnych, bo za oknem już wiosna :))

Tak więc - zapraszam do Barcelony! :)

Na pierwszy ogień, wizytówka - czyli Sagrada Familia. Hotel mieliśmy bardzo blisko, śniadania jedliśmy na tarasie na ostatnim piętrze skąd mieliśmy widok właśnie na tą budowlę :)





Wnętrze jest oszałamiające. Pełne światła, przestrzeni, z kolumnami tworzącymi las i zupełnie nie przypomina standardowego kościoła.





Barcelona pełna jest oczywiście prac Gaudiego, jednym z przykładów jest właśnie Sagrada Familia. Z innych widzieliśmy jeszcze Casa Batlló, dom, w którym nie ma ani jednego kąta prostego:




A na dachu znajduje się las kolorowych kominów :)




Kolejnym dziełem Gaudiego jest oczywiście Park Güell, z najdłuższą ławką na świecie:

 

Zrobiliśmy też kilka ładnych kilometrów po La Rambla, nie mogliśmy sobie oczywiście odpuściś La Boqueria,  czyli targu miejskiego. W każdym mieście, które odwiedzamy staramy się taki targ zlokalizować - uwielbiam robić zdjęcia dziwnym jadalnym rzeczom :)





Było też morze, chociaż na plaży spędziliśmy tylko jeden wieczór i pół dnia. Ale zaliczyć można :)


Weszliśmy na górę Montjuïc, z którego widać port, a schodząc obejrzeliśmy Palau Nacional:





I choć nie jesteśmy wielkimi fanami piłki nożnej to wycieczki po Camp Nou nie mogliśmy odpuścić :)


A na koniec znaleźliśmy kota :)


Wycieczka była super, pogoda dopisała, Barcelona zachwyciła :)
Gratuluję wytrwałym którzy dotarli do końca tego długiego posta a ja mogę już ze spokojnym sumieniem zabrać się za planowanie następnych wakacji :))