czwartek, 7 kwietnia 2011

Dubaj, dzień 4

Plan na sobotę był bardzo intensywny - mieliśmy iść pojeździć na nartach (:P), potem lunch, potem taras widokowy. Niestety, kiedy zadzwonił budzik, byliśmy jeszcze lekko... niedysponowani :)
Jako że nie chcieliśmy stwarzać zagrożenia na stoku, zdecydowaliśmy się pospać jeszcze trochę i zebrać się dopiero na lunch :)

A na lunch mieliśmy rezerwację tutaj :) Do tego hotelu (jedynego na świecie, który ma 7*) nie można wejść ot, tak sobie, trzeba albo mieć nocleg albo rezerwację w którejś restauracji. Jako że pokój kosztuje bajeczne sumy, zdecydowaliśmy się na lunch w restauracji z wieeelkim akwarium :)


Jedzenie było pyszne, obsługa też super (do wszystkiego był osobny kelner - do zaprowadzenia do stolika, do wody, do menu, do przystawek, do sprzątania...). Bardzo miłe doświadczenie, choć kosztowne, więc raczej był to pierwszy i ostatni raz :)


Sam hotel też robi wrażenie, lobby ma wysokość całego hotelu, do tego wszystko kapie od złota :)


Potem czekała nas podróż przez pół miasta oraz bieg przez centrum handlowe, żebyśmy mogli zdążyć na zwiedzanie najwyższego budynku na świecie - Burj Khalifa. Byliśmy w ostatniej chwili, odstaliśmy chwilę w kolejce do windy i już byliśmy na 124 piętrze :) Niestety trochę się zachmurzyło więc nie widać było tak daleko jak powinno, ale i tak widoki super. Stąd widać było wyraźnie że Dubaj to po prostu kilka wieżowców otoczonych pustynią :)



Po takich wrażeniach zjechaliśmy na dół i trafiliśmy na sklepik z pysznymi, świeżo wyciskanymi sokami. A potem obejrzeliśmy "Tańczące fontanny". Jako że w Dubaju wszystko musi być "naj", więc są to oczywiście najdłuższe na świecie tańczące fontanny :) Codziennie wieczorem, co pół godziny puszczana jest muzyka (na przemian arabska i "europejska") i zaczyna się spektakl. Wygląda to naprawdę ładnie.


Chwilę później zaszło słońce, wróciliśmy więc do hotelu, przebraliśmy się i zrobiliśmy drugie podejście do nart - niestety znów nieudane, gdyż jak dotarliśmy na miejsce okazało się że jednak jesteśmy zbyt zmęczeni :/ Skończyło się więc na kawie w Starbucksie i rozmowie, potem powrót do hotelu i tak zakończył się weekend.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz